Firmy
pożyczkowe, sprzedające własne produkty pożyczkowe takie jak Provident, Vivus.pl
czy Wonga.com - rozpychają się na rynku dość skutecznie.
Według ankietowanych przez NBP bankowców nawet banki zaczęły łagodzić kryteria udzielania kredytów i ten trend ma się już utrzymać (źródło: http://prnews.pl/hydepark/unilink-szykuje-sie-do-reaktywacji-2909247.html)
Jest teraz ogromna pogoń za takimi drobnymi pożyczkami - wchodzą nowe firmy, z nowymi produktami finansowymi.Teraz żądza mini pożyczki, mini ratki, chwilówki....
Może warto rozważyć dotarcie do tych Klientów, którzy takie pożyczki (lub inne produkty finansowe) biorą i zaoferować im sprawdzenie umowy i jej wytłumaczenie, przekładając żargon prawny na język zwykłego pożyczkobiorcy. Zaproponować ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem i pomoc w ewentualnej redakcji tekstu, gdyby zapisy były nieczytelne i/lub pomoc w przypadku kłopotów? Ktoś powie pewnie, ale przecież u nas konsument nie ma wpływu na umowę, którą musi podpisać przez przystąpienie! Ale może trzeba próbować ten błąd zmienić? Takie podejście zabiera Klientów prawnikom.
Może wytłumaczenie dlaczego ważne jest rozumienie umowy - sprawi, że pewniej skorzysta się z usługi prawnika, który zapewni spokojny sen?
Jak spowodować, by w człowieku zrodziła się potrzeba skorzystania z prawnika przed podpisaniem np. umowy pożyczki?
Może chodzi właśnie o to, by prawnik zaoferował za "mini ratkę":) maxi poradę, która może pozwolić zrozumieć warunki na jakich pożyczkę się bierze?
Robimy ciągle jakieś założenia co do Klientów (czegoś nie potrzebują, nie chcą, nie wezmą, nie kupią, nie skorzystają) załóżmy może, że potrzebują takiej usługi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz